Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/857

Ta strona została uwierzytelniona.
77

w łapach. Czas zatarł ślady godła, które tam stało niegdyś, ale odmalowany na czarno meszka z czerwonemi wargami, dotąd jeszcze stał poważnie zamyślony nad progiem. Kamieniczkę téż pana Wydyma zwano oddawna pod niedźwiedziem. Drugie jéj piętro zajmował sam gospodarz, pierwsze zaś, dół i poddasze z piwnicami, stanowiło szczupły dochód, z którego się utrzymywał.
Tyle na ten raz o Wydymie, lepiéj go późniéj poznamy.
— No, ale jeślim tak przyszedł w porę, — rzekł porucznik bez nogi do porucznika z nogami, — gadajże co to tam jest? na co ci się zdać mogę? Ciekawym, bo mi trudno zgadnąć, na co komu kulawy stary żołnierz może się przygodzić?
— A to cała historja! — zawołał Zeżga, — mów Oktawie! ale panowie może się nie znacie. Mój siostrzeniec p. Pobracki, mój przyjaciel Wydym.
Wydym się podniósł.
— Gdzie tu u nas w Warszawie dwóch lu-