Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/859

Ta strona została uwierzytelniona.
79

— I ty to nazywasz drogim oryginałem? ty! ty! — zakrzyknął Zeżga, a to łotr, a to zbój.
— Ale sprytny.
Porucznik osłupiał.
— Wiész co zrobił jenerałowéj?
— Wiész co ona mu zrobiła?
— Jak prześladował....
— Ale wszystko wiem, do ostatniego jego łajdactwa z tą sierotą, cóż chcesz?
— Chcę! co mogę chciéć! czego pragnie każdy uczciwy człowiek, aby takie paskudztwo po ziemi nie chodziło. Ścierpimże to?....
— Jakto? — spytał Wydym.
— Przecież jeśli nie radzi prawo, nie myśli policja, niezapozwie go nikt o te zbrodnie, to ktoś powinien albo w łeb strzelić, albo....
Wydym się rozśmiał.
— Śmiejesz się, — zawołał Narcyz, — a niechże cię licho porwie! nie poznaję cię!! we mnie krew się burzy....
— Cóż możemy na to poradzić, choćby we dwóch?
Zeżga popatrzył długo, nareszcie pocho-