dziwszy i wysapawszy się, odwrócił się i zapytał:
— Są u ciebie lochy pod kamienicą?? Wydym....
— Jakto? czy są lochy! — odparł porucznik posuwając się na kanapie, — czy są lochy? to chyba nie wiész, że jakkolwiek kamieniczka nie wielka, aleć to przecie lochy są sławne.
Porucznik zakochany był w swojéj kamieniczce.
— Chciałbym żebyś zobaczył te lochy, suche, widne, czyste, mieszkaćby w nich można, gdyby nie były trochę smutne, ale po cóż ci moje lochy?
— Tego szelmę zamknąć potrzeba! — zawołał Zeżga, — przetrzymawszy go o chlebie i wodzie w ciupie, nie broiłby przynajmniéj.
Oba panowie siedzący na kanapie spojrzeli po sobie.
— Najmij mi loszek, — rzekł Zeżga, — zasadzim w nim Plutę.
— Ale to kryminał! — krzyknął Wydym.
— Co wam do tego, że ja popełnię krymi-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/860
Ta strona została uwierzytelniona.
80