Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/861

Ta strona została uwierzytelniona.
81

nał? albo nie mam prawa człowieka, co mnie losu i grosza pozbawił, ukarać jak się podoba?
— Pozwij go.
Pobracki ruszył ramionami.
— Nie mam pieniędzy na processa! a piskorz ten by mi się wykręcił, na niego potrzeba innego sposobu.
— Ale juściż nie do lochu, — zaśmiał się Pobracki.
— Słuchaj Wydym, gdybyś ty nie był tchórz, a dopomógł mi, moglibyśmy się pochlubić, że nas Pan Bóg użył za narzędzie do ukarania zbrodni.
Dziwaczna myśl Zeżgi, który uznawszy niedostateczność kija, pierwszy raz zdobył się na tak dramatyczną ideę, śmieszyła obu jego towarzyszów, lecz im mocniéj z niéj szydzili, tém on stał przy niéj silniéj.
— Na takiego łotra nie ma innéj rady... — powtarzał.
Póki Pobracki siedział i zimną swą krwią opamiętywał obu, nic się skleić nie mogło, ale gdy ich pożegnał, Zeżga powrócił do pierwszego zamiaru.