Ale oczekiwanie pełne niepokoju, wyglądania przez okna i układanie głębokich rozmysłów jakichś, przerywane było nieustannie mowami, które porucznik czuł się obowiązany półgłosem do siebie wystosowywać.
— Czy ja to tylko potrafię? — wołał, — bom ja taki głupi impetyk!... ale nie, powstrzymam się, skłamię raz w życiu.... a niecnotę nauczę.
To znowu po chwili dodawał:
— Nie uda mi się, nie! pozna po twarzy, po mowie.... bo ja nie potrafię skłamać! A! gdyby choć ten raz się powiodło.... ten jeden raz.... tobyś mi się spisał mój Narcyzie! tobym cię kochał.... Tylko że ty nie do tego.... złość ci zaraz na twarz wytryśnie, a to kuta bestja, a tu komedją grać potrzeba.
I skrobał się po głowie i zżymał, i chodził, i w zwierciedle przeglądał, a było już około południa.
Kroki dały się słyszéć na wschodach, serce zabiło porucznikowi, nikt na tém piętrze nie stał... zdawało mu się, że to być musi kapitan...
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/863
Ta strona została uwierzytelniona.
83