Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/872

Ta strona została uwierzytelniona.
92

wnoszę ten toast, pełen głębokiego znaczenia, zaczerpniętego z łona przeszłości.
Wydym słuchał, patrzał, trącił kielichem, ale nie pił.... nalał tylko zaraz kapitanowi, pod pozorem, że bis repetita placent, od czego się on nie bronił.... nie zważając wcale że pił sam, bo tamci ledwie usta maczali.
Rozmowa, którą Pluta sam także prawie utrzymywał, poszła raźnie i ochoczo.
— Paradne wino, — powtarzał kapitan, — w Warszawie nigdym lepszego nie pił, choć tu są piwnice niczego.
— Ale to moje dziadowskie i pradziadowskie, — odparł Wydym, — zaraz go poznać po tém, że czyste i nie robi wcale, bo żadnych w sobie poprawek nie ma.... mogę się pochwalić taką piwnicą jak rzadko, a między nami mówiąc, znajdzie się jeszcze i daleko starsze, i daleko lepsze.... Ha! gdybyście byli łaskawi na grunt, zobaczylibyście skarby moje i dałbym wam skosztować coś raritalnego.... Bo piwnicy takiéj jak moja, nigdzie nie znajdziecie.
Zeżga wstał jakby go sprężyną ruszył, kapitan kieliszek dokończył i poszedł za jego