Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/879

Ta strona została uwierzytelniona.
99

im wytoczę proces kryminalny o samowolny sekwestracją... będą mi musieli grubo zapłacić lub posiedziéć jak ja siedziałem. Głodem przecie nie umorzą mnie. Zeżga nadto ma ludzkości w sercu, chociaż prawdę rzekłszy o mało mnie nie ubił.
Coraz jaśniéj robiło się w lochu, snać z góry więcéj światła dniowego przecisnęło się przez okienko. Kapitan podniósł głowę ku otworowi, ale otwór był niezmiernie wysoko, a szyja w któréj go umieszczono, wązka. Przyszła mu myśl, że tędy jednak, gdyby się więzienie przeciągnęło, ratowaćby się można, wszystkie historje więźniów i czytane wypadki ucieczek przesunęły mu się przez głowę, nie przypuszczał wszakże by potrzebować miał uciekać się do takich środków, zawsze jeszcze ufał, że strachu mu trochę zrobiwszy wypuszczą go.
Tymczasem owo milczenie podziemia straszne jak śmierć przeciągało się nie przerwane niczem, Kapitan znużony zbliżył się do barłogu i padł nań z ciężkiem westchnieniem.
Ale padając potrącił dzbanek, z którego