szedł nareszcie powoli, mierzonemi kroki, kierując się ku bufetowi, gdzie był butelkę zostawił. Teraz ją pochwycił ręką drżącą, poniósł do ust i jakby go paliła gorączka pragnienia, całą duszkiem wychylił.
Potém padł na kanapkę bezprzytomny, bezsilny, i rękami twarz zakrywszy...
Powiemże co się ludziom zdawało, którzy w drugiéj izbie słuchali ciekawie? Ale nie! to musiały być plotki, w uszach im dzwoniło, Pluta chrapał zapewne, choć Paulinka i gospodyni przysięgały się że płakał.
Gdzieżby znów człowiek tak wytrawny, dla takiéj kobiety miał się we łzach roztapiać! Nie! nie! trunek go przejął, sen pochwycił, a we śnie różne głosy wydaje człowiek, które są nie wiem do czego podobne — to musiały być bajki, i ja w te łzy nie wierzę.
Mógł zgrzytać zębami, a wiadomo, że ludzie to robią gdy na robaki chorują, i miewają tę słabość do późnéj starości.
Bzurski, który przez cały ten czas w kurytarzu czatował, pokiwał tylko głową widząc Plutę przechodzącego, i poszedł do karety
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/88
Ta strona została uwierzytelniona.
80