Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/880

Ta strona została uwierzytelniona.
100

woda rozlała się na słomę, zmoczyła posłanie, a na cały dzień przynajmniéj pozbawiła go napoju, chleb zwalał się w piasku.
Wypadek ten jednak sowicie się wypłacił, bo pod ręką uczuł Kapitan jakiś przedmiot trudny do rozpoznania dotknięciem i z radością schwytał pudełko zapałek.
— A! a! więc jest co zapalić! — rzekł do siebie i potarł żywo, blask rozlał się po lochu, świeca łojowa stała pod ręką, Kapitan jakkolwiek wrodzony miał wstręt do łoju, pospieszył ją zapalić. Dopiero oczy jego potoczyły się po piwnicy szukając niedostrzeżonych wprzód przedmiotów i znalazły... na wezgłowiu biblją tylko.
Pluta, który nigdy jéj nie studjował, spojrzał na tytuł, potrząsł głową i odsunął powoli.
— To coś na długo się zabiera, kiedy mi tyle dają do czytania, bardzo grzecznie, nie ma co mówić, ale wolałbym choć złe jakie cygaro, ja co wczoraj jeszcze Puros paliłem. Ale, ale, zajrzyjmy do tego loszku drugiego, może jest wygodniejszy od tego.
Wstał i poszedł ostrożnie ze świecą, ale o-