Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/883

Ta strona została uwierzytelniona.
103

wo poczciwe przeleciało, weszło do serca i zaschło w niem pamiątką na zawsze.
Niedziele i święta miał wolne, ale Michał Drzemlik, który chociaż się do niego coraz bardziéj przywiązywał, nie wychodził z systemu korzystania jak najtroskliwszego z zakupionego czasu, ożywiał go wówczas ciągnąc grzecznością lub pozorem traktamentu kończącego się kiełbaską i bawarem, do rachunków, porządkowań, posyłek. Teoś mógł się oprzeć temu, ale nie śmiał i zobojętniały dawał się prowadzić.
Zyskał téż sobie serce człowieka, który go tak miał mało, że zdawało się, iż je całkiem postradał, a Drzemlik im dłużéj doświadczał go i przypatrywał mu się, tem częściéj sobie powtarzał:
— To jest perła nie człowiek.
Nareszcie przyszła mu myśl dzika.
Z całéj rodziny niegdyś licznéj Drzemlików, pozostał jeden pan Michał i siostra jego Aniela. Mieszkali oni przy ulicy Gołębiéj, w starym domu na drugiem piętrze, w trzech pokoikach, które całe ich oszczędne gospodar-