Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/888

Ta strona została uwierzytelniona.
108

batę, którą pili razem rozmawiając o targu, o sprawie domowéj, o nowinkach miejskich.
Jak żyw nigdy p. Drzemlik nikogo do domu swojego nie wprowadzał, nie przyjmował u siebie, śniadania potrzebne zamawiał w handlach, z ludźmi się widywał w księgarni, domu jego nikt nie znał.
Zdziwiła się więc bardzo panna Aniela gdy Michał jednego wieczora spojrzawszy na nią znacząco, westchnąwszy i potarłszy czuba, — rzekł niespodzianie. A było to w piątek....
— Moja Anielusiu, ja tobym sobie życzył w niedzielę mojego pomocnika na obiad poprosić.
— A cóż to ma do mnie? to pewnie będziesz jadł z nim u Karczewskiéj, albo pod Łososiem.
— Ale gdzietam? — odparł Michał uśmiechając się, — ja go chcę tu do nas na obiad prosić.
Było to cóś tak nadzwyczajnego, że panna Aniela uszom swoim uwierzyć nie chciała, spojrzała na brata myśląc, że żartuje i zamilkła.