Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/893

Ta strona została uwierzytelniona.
113

frasowana zeszła p. Aniela do sklepu na dół i odciągnęła na bok do alkierzyka kupcowę.
— Moja pani, — rzekła, — nie zwykłam nigdy jak wiesz, prosić o nic, i kłopotać nikogo, ale dziś jestem zmuszoną doprawdy uciec się do dobroci sąsiadki.
— No! i cóż to takiego? — zapytała kupcowa ciekawie.
— A! to z powodu mojego brata!
— No cóż? — dodała pierwsza przybliżając się ciekawie, — no cóż?
— Wystaw sobie, moja droga pani, — rzekła Aniela, — w jaki mnie to on kłopot wprawił.... pierwszy raz w życiu, niewiedzieć na co i dla czego zachciało mu się gościa na obiad zaprosić.
I zarumieniła się niewiedzieć czemu panna Aniela, w sposób nader wiele dający do myślenia, kupcowa, która się zwykła była domyślać zawsze więcéj niż należało, tą razą uśmiechnęła się znacząco. Rumieniec siostry dał jéj odgadnąć projekta brata.
— No! i cóż tam tak strasznego! — zaśmia-