Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/896

Ta strona została uwierzytelniona.
116

mować miała. Brata nie było w domu, nie mógł więc widziéć ani przygotowań, ani kłopotu, który kosztowały, ale o dwunastéj godzinie, gdy przyszło się ubierać i odstąpić dozoru kuchni, p.Aniela tak uznojona powróciła do swojego pokoiku, że jéj prawie do stroju sił brakło. Prędko to jednak odeszło, bo piękna Warszawianka wcale nie była powietrzną i melancholijną dziewicą, zdrowa i silna, niezepsuta marzeniami, choć jéj nawet serce biło, umiała powstrzymać zbyt rozkołysane uczucia. Te zaś tylko jakiś niespokój zciekawością zmięszany trochę duszą jéj miotał. A do ubrania téż nie potrzebowała wielkich zachodów, świeża była i ładna, lada co przy czystym stroju, było jéj do twarzy i wierzyła mocno, że wdzięku sobie dodać nie może, kto go nie ma. Jednakże, powiedzmy prawdę, namyślała się nad suknią, trochę wahała w uczesaniu obfitych włosów, i spojrzawszy na ręce westchnęła, że tak były zapracowane, ale rękawiczek nie włożyła, bo jéj się to zdawało jakiemś oszukaństwem, pokrywać ślady poczciwéj pracy.