Po piwie powrócił do pierwotnéj swéj myśli zbliżenia Teosia do Anieli, i zajął się ułatwieniem im rozmowy, sam zaś pozostał chmurny.
— Zawszeby to dobrze było, — mówił w sobie, boby z Muszyńskim, jako z szwagrem łatwiéj się obejść, w familji ceremonji nie ma.... a dotąd jakoś mi z nim zawsze nie łatwo, imponuje mi.
Poglądał pan Michał na siostrę i Teosia, czy się ku sobie nie zbliżą, czy nie odgadną jego zamiarów, czy się nie domyślą dla czego ich tak zręcznie zapoznał, ale Aniela rumieniła się tylko ciągle, a Teoś był chłodny, dowcipny, swobodny, i tak jakoś pańsko wyglądał wśród nich, że przy nim ci, co mu się mieli wydawać wielką rzeczą, zupełnie zmaleli. Obiad udał się dosyć, tylko pieczyste było przypalone, Teoś jednak zaraz po nim, pod pozorem jakimś wziął za kapelusz i umknął w miasto. Brat z siostrą pozostali sami. Porcelana i zastawa stołu, ciężyły na sercu Drzemlikowi; ledwie wyszedł za drzwi Teoś, chwycił się z krzesła.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/901
Ta strona została uwierzytelniona.
121