Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/912

Ta strona została uwierzytelniona.
132

rzawszy w oczy Mani, mimowolnie się do niéj uśmiechnęła.
— Panieneczce tu lepiéj na wietrze i wilgoci? — spytała.
— Na świeżém powietrzu? Kasiu, a! tak miło!
— No! to dobrze!
I z ochotą poczęła chodzić około stolika.
Żurek także wlókł się nie rad temu ogródkowi, bo tu nie miał kanapy i poduszki, a wilgotnéj ziemi nie lubił; lecz i jego, pozwoliwszy mu się na rogu sukni położyć, udobruchała Mania.
Wtém gdy się do herbaty przygotowują, z domu słychać chód męzki. Narębski wyrwawszy się od żony i córki, przybiegł do swego dziecka z twarzą rozpromienioną weselem. Niósł w ręku dwa bukieciki, jeden dla niéj, drugi przez grzeczność dla Jordanowéj, i oddawszy je, pospieszył przysiąść się przy swéj ukochanéj, a zobaczywszy koło niéj Teosia, widocznie jeszcze się bardziéj rozweselił. Ścisnął rękę Muszyńskiego, jakby mu chciał wyrazić serdeczną wdzięczność za pamięć o sie-