Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/916

Ta strona została uwierzytelniona.
136

dobrowolnie, wspomnienie chwil szału młodych zmienić na pomarszczonéj rzeczywistości dotknięcie — po dwudziestu latach zajrzéć w oczy takiéj pani Jordanowéj, aby kilku chwil pamiątkę uczynić zgryzotą ciężką i w oczach téj, co najlepiéj lata jego policzyć mogła, udawać znowu młodzika, upokorzyć się przy niéj aż do zalecanek, stawić w charakterze rozkochanego szpaka.
Ale baron był pod władzą tego diabła, co to w starych pali, oprzéć mu się nie mógł, nie umiał, spuścił głowę i pojechał, bo inaczéj do Mani zbliżyć się było niepodobna.
Jakież było jego zadziwienie, gdy spodziewając się zastać Jordanowę samą, wchodząc, postrzegł zaraz Narębskiego, Muszyńskiego nieznajomego sobie, i w końcu to widmo przeszłości, tę niegdyś tak powabną Adolfinę, przemienioną w straszliwie malowaną lalkę. Przypomniawszy sobie swe dla niéj zapały, baron pobladł, ale to był człowiek przyzwoity, pan siebie i gdzie trzeba umiał nadrobić dobrym humorem. Owszem dowiedzioném było, że gdy się najwięcéj złościł, najszumniéj