Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/923

Ta strona została uwierzytelniona.
143

Wahał się nawet czy nie wypadałoby mu wrócić, aby tuk wielkiemu panu nie przerywać interesów lub wypoczynku; w końcu ośmielił się, wszedł w koło zaczarowane, dosyć niezręcznie przywitał z wdową, ukłonił Teosiowi, i nizko głową uchylił przed symbolem cielca złotego, pojmując, że Izraelici na puszczy wcale byli nie głupi, gdy mu się kłaniali.
Ale gdy po tych preliminarjach przyszło usiąść, gdy los zdarzył, że w trzech ćwierciach musiał tylko zwrócić się do barona, a jedną część pleców mu ukazać, Drzemlik stracił do reszty panowanie nad sobą i gwałtownie zapragnął się ztąd wynieść. Ale już było niepodobna. Rozmowę począł uśmiechem a skończył utarciem nosa, oczy wlepił w Manię, i chociaż ta wydała mu się bardzo ładną, natychmiast zawyrokował, że to nie było dla niego stworzone.
— E! — rzekł w duchu, — co śliczne to śliczne, ale mnie nie takiéj żony potrzeba, to państwo jakieś, a gdzieby to prało i gotowało? albo piechotą chodziło!
Mylił się bardzo, ale wyobraźnia jego ideał