Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/928

Ta strona została uwierzytelniona.
148

truchleli śmiertelni. Rysów jéj nie dojrzał Drzemlik, ale się ich domyślił, spuszczona ręka w delikatną objęta rękawiczkę, maleńka, zgrabna, utoczona; ubiór, chód, zdradzały kobietę i wielkiego świata i wielkiéj piękności.
Mignęła mu jak cień, a p. Michał szczęśliwy, że się wyrwał, nie odetchnął aż pod Św. Aleksandrem.
Jenerałowa w ciągu swojego życia, przez różne drzwi do różnych zaglądała i bardzo niekiedy skromnych chatek, ale teraz zdawało się, że nie potrafi nawet wnijść do lichego. domku Jordanowéj. Musiała się schylać wszędzie i przesuwać bokiem, tak wiele zajmowała miejsca, twarz jéj nieruchomo zimna, nie okazywała wrażenia, ale jednak wyraz jakiéjś dumy malował się w niéj, może umyślnie przybrany.
Jordanowa czekała na nią w tém co się u niéj zwało salonem; okna tego pokoju wychodziły na ogród, a z nich doskonale rozeznać było można towarzystwo w nim znajdujące się. P. Palmer wchodząc zaraz obejrzała się i wzdrygnęła poznając barona i Narębskie-