Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/935

Ta strona została uwierzytelniona.
155

To mówiąc wsunął bardzo zręcznie papierek, którego Adolfina odmówić nie śmiała, w duchu mówiąc sobie, że to była resztka starego niedopłaconego długu.
Zwrócili się ku towarzystwu i baron zmierzał do Mani, gdy Narębski, któremu szło o to, aby Teoś mógł się z nią rozmówić swobodnie, natarczywie porwał barona. Zebrało mu się nawet na tyle energji, że go mimo woli kilka razy przewlókł z sobą po ogródku udając pilną sprawę, aby do Mani nie dopuścić.
Baron był delikatny i choć klął, ale zniósł tę nieprzyjemność cierpliwie, jako człowiek nadto dobrze wychowany, by pokazał jak go to gryzło.
Teoś chodził z Manią po ogródku, zrywali kwiatki i liście, spoglądali w aleje, rozmowa dla słuchacza z boku byłaby obojętną, ale dla nich! co się tam kryło tajemnic! ile w krótkim przeciągu czasu powiedzieli sobie rzeczy, jak się zbliżyli, jak silnie zawiązał się znowu łączący ich węzeł!!! jak dobrze wiedzieli oboje, że im żyć bez siebie na świecie będzie niepodobna! jak zrozumieli dobrze nareszcie, że los