Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/938

Ta strona została uwierzytelniona.
158

i uraczył się śniadaniem, poczem zaczął rozmyślać już z rozświeconą myślą czy iść na miasto, czy czekać na pana i dobrodzieja.
— Po co ja na niego będę czekał? — rzekł w duchu, — wróci czy nie wróci, mogę się przejść i pójść z Justysią pogawędzić, wódka usposabia do kawy, napiję się jéj pod gwiazdką, ale z rumem.
Jak rzekł tak się stało, nietylko kawy się napił, ale i śniadanie przekąsił i do wieczora się zadurzył, nie czując żadnéj sumienia zgryzoty, dopiero gdy zmierzchać zaczęło, Kirkucia tknęło cóś, że należało wrócić do domowych larów i penatów, aby się dowiedziéć co się z kapitanem dzieje.
Bywało tak nieraz, że Pluta półtora dnia strawił extra muros nie dając znać o sobie, w ogóle jednak, gdy na przydłuższą wybierał się wyprawę, oznajmywał o tém Kirkuciowi i zawsze się choć na chwilę wprzód do kwatery dowiedział. Gdy więc przybywszy do domu Kirkuć przekonał się, że Kapitan nie wrócił, srodze go tknęło.
— A toby szkoda była doprawdy, gdyby