gdyby sumienie dało się uśpić, a błędy naprawić.
Feliks patrzał, słuchał, ale to co widział i słyszał, tak dlań było nowém, że w dawniéj znajoméj postaci napróżno szukał rysów, które ją stanowiły w pamięci jego; — miał przed sobą widmo przeszłości, inną myślą, innym mówiące językiem.
— I z dawnego życia, żadna ci boleść, żadna niezaspokojona niepozostała troska? zapytał po chwili wpatrując się w jéj twarz, która już była ostatkiem woli silnéj zastygła na marmur blady.
— Nic, oprócz zgryzoty, żalu i potrzeby pokuty za grzechy.
Feliks zamilkł; kilka razy otwierał usta, i nieśmiał się odezwać, oczyma zdziwionemi ukradkiem mierzył Jenerałowę, i jéj wzrok, choć nieśmiały śledził dawniéj znanego, dziś także prawie już obcego człowieka.
— Nie pytasz mnie, rzekł nareszcie pan Feliks... o nasze... o nasze dziecię?
Była chwila długiego milczenia. Jenerałowa zarumieniła się mocno, obejrzała dokoła,
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.
86