Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/940

Ta strona została uwierzytelniona.
160

Kirkuciowi różne straszne przychodziły myśli i wzdychał niespokojny dopuszczając złamanie nogi, gorączkę, apopleksją, spór i walkę, ale, jak to zwykle bywa, nie trafił na to nieszczęście, które się istotnie panu kapitanowi przydarzyło; czemu zresztą nie był winien, bo dosyć trudno było tak dziwne rozwiązanie odgadnąć.
— Gdyby go djabli wzięli ze wszystkiem, rozumował Kirkuć wychodząc w miasto, — no, toby już w mieście wiedziano, policja by się zgłosiła do mieszkania, sąd by nawet szafkę z wódką mógł opieczętować, bo wódka należy do sukcesji; ale równie też gdyby była bójka, rany, gwałt, pobicie, jużby o tém mówiono.... licho wié co to znaczy, ale zawsze jest obowiązkiem moim szukać... Tak! no, ale jeśli go djabli wzięli przypadkiem — gdzie cichaczem? — zapytał siebie Kirkuć stając nagle w bramie hotelu i zawracając do mieszkania nazad; potrzebaby na wypadek ocalić co z sukcesji, z któréj i mnie się cóś będzie należało!
— No tak! — rzekł Kirkuć, — choćby kapitan wrócił to mu się wytłumaczę.