Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/944

Ta strona została uwierzytelniona.
164

Życie było szczęśliwe i błogie, jak nigdy, gdyby go nie zatruwała idea powrotu Pluty, zawsze grożąca, ale powoli, gdy dzień za dniem nie zjawiał się, Kirkuć wmówił w siebie, że musiał być porwań żywcem, nie do nieba wszakże, i że ostatecznie djabli go sobie wzięli.
Skutkiem tych uwag zdrowych, począł Kirkuć rozumować, że Pluta prawdopodobnie bliższego nad niego sukcesora miéć nie mógł.
— Kochał się w mojéj siostrze! to czysta rzecz, że komuż jeśli nie mnie powinno się to dostać, co miał?
Rozporządził więc częścią garderoby, wódką, cygarami i innemi drobnostkami, a kapitału postanowił użyć na zabezpieczenie sobie spokojnego życia na jakiś przeciąg czasu. Oddał więc znaczniejszą część jego do schowania pannie Justynie, która zbiegiem szczególnych okoliczności, wraz z markierem sąsiedniego billardu, wybrała się w podróż do Kurlandji, zapomniawszy Kirkuciowi zwrócić depozytu. Nagły wyjazd w interesach familijnych, bardzo pilnych, poniekąd to usprawiedliwiał.
Kirkuć uczuł mocno to roztargnięcie Justy-