Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/959

Ta strona została uwierzytelniona.
179

nie umiał, zepchnął do mizernéj izdebki na Pragę, ale cóż było radzić na to? trzeba się było poddać żelaznemu przeznaczeniu.
Powiedziawszy sobie, że powinien był poradzić się Pętelki, Kirkuć pochwycił czapkę i kij, i nie myśląc o zbyt kosztownéj dorożce, puścił się na Pragę. Kawał ci to drogi! ale Kirkuć przejęty wypadkiem, który spotkał kapitana, obawą o swą skórę obarczony, nie postrzegł się jak przez most przebiegł, jak po wybitym bruku przesunął się, i do ogródka owego dopadł niespokojny.
W ogródku, oprócz jednéj panny z Warszawy i dwóch z nią kawalerów, nie było nikogo; przy bilarze dumał sparty na kiju Pętelka, któremu tego dnia jakoś nie poszło, nie miał z kim zagrać ani razu.
Kirkuć nie ostrzegłszy go, rzucił mu się na szyję.
— Przyjacielu! przecież cię znajduję!
— A! p. Mateusz tego.... cieszę się tego....
— Z interesem, z ogromnym interesem, — dodał śpiesznie Kirkuć, — chodź na ulicę, bo