Pobracki tylko westchnął, oczy podniósł do góry, ręce złożył i nic już nie odpowiedział, aż po chwili.
— Może tam promyk łaski zstąpić na niego.
— Szczerze modlić się o to będę.
— I ja westchnę na tę intencję.
— Ale to dziwna historja.
Długie dość potém panowało milczenie.
— Nie dowiedziałeś się pan nic o téj biednéj dziewczynie sierocie, któréjbym los jakiś zapewnić chciała? — odezwała się bardzo nieśmiało jenerałowa, — jest to dziecię kobiety, którą kochałam bardzo, ten niegodziwy człowiek wymyślił potwarz z tego powodu.
— A! pani, czyż mu się dziwować można? wzdychając rzekł Pobracki.
— Wiesz pan co o niéj?
— Trochę, — odpowiedział przysuwając się mężczyzna, niby nie umyślnie, tak jednak, że suknia jenerałowéj otarła się o jego nogi i niby téż przez dystrakcją po malutku dążąc do pochwycenia białéj rączki, która się nie
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/969
Ta strona została uwierzytelniona.
189