Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
89

dziecięcia nakłonić — by największa pobożność je usprawiedliwiła.
— To dziecię grzechu — spuszczając oczy odezwała się kobieta...
— Nie byłożby najsłuszniéj grzech zmazać przyciskając je do piersi? Cóż ono winno, że przyszło na świat z hańbą i wstydem na czole — pocałunek matki zdjąłby z niego to piętno... dotąd to dziecko zna tylko sieroctwo, jam je od bólu, sromoty osłonił.
— Tyś był powinien...
— A! Juljo! — pani — gwałtownie wybuchnął Feliks — a tyżeś mu nic nie winna? nawet miłości...
— Nic, — prócz modlitwy! pobożnie oczy wznosząc w niebo dodała Jenerałowa.
I znowu nastąpiła chwila milczenia, kobieta spełniwszy co uważała za surowy obowiązek czy karę, uczuła przecież że za daleko zaszła może — zmieszała się nieco, spojrzała na pana Feliksa, którego twarz głębokie wyrażała politowanie i boleść.
— Dla wielu a wielu względów, dodała przerywając co chwila — nie jestem nawet