— Pobiorą się, zawołała gorąco p. Adelajda.
Bzurski głową potrząsł.
— O nie! — rzekł, — to cóś nie wygląda na małżeństwo.
Oburzona panna służąca, cofnęła się o krok i pogroziwszy kamerdynerowi, który odchodził spokojny i poważny, pobiegła zapewne dopatrzyć resztę sceny, ale p. Pobracki wyjeżdżał, a Jenerałowa kazała zachodzić karecie, głośno prosząc go, aby odwieść mogła do ulicy Żelaznéj. Bzurskiemu pozwolono zostać w domu, gdyż pani tylko małą przejażdżkę dla użycia wieczornego powietrza odbyć chciała.
W kilka dni potém Jenerałowa znalazła się u pani Jordanowéj, gdzieśmy ją na chwilę widzieli, i powtórzyła raz jeszcze swe odwiedziny tajemnicze następnego wieczora. Nie było tą razą nikogo prócz Mani i gospodyni, a pani Palmer wyszedłszy z domu pieszo i nawet bez kamerdynera, co mu się dziwném zdawało, na rogu Ordynackiéj ulicy wzięła dorożkę, osłoniła się woalem i z bijącém sercem przybyła na Wilczą.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/973
Ta strona została uwierzytelniona.
193