że Julka! wszak i głos i ten pieprzyk na szyi, i ten pieprzyk na szyi...
Jenerałowa była niemą, może nie macierzyńskie uczucie, ale jakiś przestrach ścigający winę, miotał chwilę jéj duszą, ale ostygła wreszcie.
— Może kazać przestać grać? — spytała Jordanowa.
— O! nie! nie! ja mam kilka słów do pomówienia.... Pani wiesz, kilka z nas w mieście ułożyłyśmy sobie poszukiwać ubogich dziewcząt, którychbyśmy losem zająć się mogły i uchronić je od tak, niestety! częstego w mieście zepsucia. Ja właśnie dowiaduje się, że tu pani masz u siebie ubogą krewnę.
— Tak krewnę, ale nie zbyt znowu ubogą, odparła trochę urażona Jordanowa, która się przywiązała była już do Mani i podnieść ją chciała. Ona ma opiekuna, który jéj posażek wyznaczył, któż tam wié zresztą, i ja choć uboga, coś mam.
— Ja uczyniwszy takie wotum, mogłabym także przyłożyć się do wydania jéj za mąż, — cicho dorzuciła jenerałowa.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/975
Ta strona została uwierzytelniona.
195