— Ale ona o tém jeszcze nie myśli.
— Jesteś pani pewna? — spytała z uśmiechem p. Palmer, — my będąc opiekunkami takich sierot, śledzim je pilnie i mogę pani zaręczyć, że jéj kuzynka kocha się, że jéj ulubiony boi się żenić dla własnego ubóstwa.
Jordanowa aż się zerwała.
— A toż co? — zawołała, — gdzie? kto? ja nic nie wiem.
— Ulubiony jest bardzo porządnym i dobrego prowadzenia człowiekiem, dziewczę go kocha, jeśli się nie pobiorą, któż wié jaki koniec czeka ich czyste przywiązanie; występek, grzech, wstyd, niesmak, a potém....
Jordanowa ręce załamała.
— Któż to pani powiedział?
— My wszystko wiemy! — szepnęła tajemniczo kobieta.
Z przestrachem zwróciła na nią oczy gospodyni, cofnęła się z krzesłem.
— W imie moralności i obowiązków chrześcijańskich ofiaruję pani moją pomoc, niech się pobiorą, a za granicą znajdę miejsce i zarobek dla Muszyńskiego; niech wyjadą.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/976
Ta strona została uwierzytelniona.
196