w stanie nic zrobić dla te go dziecięcia — rodzina do któréj weszłam arystokr atyczna, dumna, jest mi nieprzyjazną, szuka plam w mojéj przeszłości, aby mnie z zajętego wyrugować stanowiska i zepchnąć jak intruza. — Mogę dla sieroty naszéj... wyrzekła z przyciskiem — uczynić coś, późniéj.. w testamencie... pokryjomu, i nieomieszkam — choć znając twe serce panie Feliksie, wiem że ty jéj nie opuścisz — ale dziś... A! palcami by mnie wytykali! odgadli by! domyślili się — nie! nie! samo podejrzenie wydrzeć mi może to, na co pracowałam tak mozolnie — szacunek..
Feliks słuchał, ale zimno i obojętnie.
— A! pani, rzekł wreszcie, wiele przeczuwałem, wielem się lękał, ale tego co mnie dziś spotyka przewidzieć nigdy nie mogłem!
Nie chodzi mi o dziecię, ale o ciebie pani! Tyżeś to? niepoznaję cię! Dla marnych świata względów chceszże święty obowiązek odrzucić? Stałaś się pobożną — czyliż przepisy téj wiary któréj godła cię otaczają, nie po-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
90