Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/983

Ta strona została uwierzytelniona.
203

— On mi nigdy o tém nie mówił.
— Bo nie śmie!
— Jest jeszcze ktoś inny co z trzosem w ręku czyha na nią.
Dziewczę zaczęło płakać na dobre.
— Ale my czuwamy, — dodała Jenerałowa... — mówię otwarcie, powinniście się pobrać i uciekać z tego miasta.
Mania ostatniego wniosku nie zrozumiała wcale... a płacz jéj wzrósł jeszcze... Pani Palmer snać znowu takiéj dziecięcéj w niéj niewinności nie przypuszczała i zatrzymała się z dalszą mową, widząc, że poszła drogą fałszywą.... scena byłaby się nie wiem jak skończyła, gdy przez drzwi boczne bez anonsowania, na palcach wsunął się dawszy trzy rublowy papierek Kachnie, baron Dunder, i przez lornetkę rozpatrzywszy się w przytomnych cofnął jak oparzony, nie wiedząc co z sobą począć. Mania skorzystała z tego by uciec, a dwie starsze panie jak wryte zostały na siedzeniach, on słupem także wrósł w ziemię. Chciał się śmiać, co było u niego zwyczajem, uśmiech zmienił się w grymas dziwny.