Strona:PL JI Kraszewski Listy do nieznajomego 31.jpg

Ta strona została skorygowana.

na świecie, w literaturze naszéj i obcéj działo. Zachował wszystkie pojęcia 1830 r., wszystkie wyobrażenia owych czasów, uczucia nieostygłe. Chwila ta zapisała się na nim, jak na płycie kamiennéj, która już nic więcéj, nic nowego przyjąć nie mogła. Zdawał się nawet nie pragnąć wielce oświadomić się z tém, co się działo, pisało, drukowało? czy były jakie postępy? co stało się z ludźmi i ideami? Wobec Francuzów zmuszony stawać w obronie swoich, stronę tylko jasną widział w przeszłości; a gdym mu późniéj przesłał kilka nowszych książek, w których surowsze nieco sądy o nas były zawarte, oburzył się na nie, jak na zbrodnię. Oprócz Klimaszewskiego, spotkałem późniéj kilku z dawnych naszych towarzyszy, losami, podobnemi jego losom, odciętych od życia społeczeństwa naszego i spetryfikowanych w latach 1830 — 1832 i t. p. Służyli mi oni za miarę ogromnego odstępu czy postępu, jaki od tych lat uczyniliśmy. Dla tegom wspomniał o zmarłym już dziś (parę lat temu) Klimaszewskim, abym żywy ci przykład przytoczył.
Dodam, zachowując drogą mi pamięć jego, że wysłużywszy sobie w ciężkiéj służbie kolei emeryturę maleńką, (parę tysięcy franków, jeśli się nie mylę), sprzedawszy ów domek z ogródkiem, gdzie rosły figi i winogrona, wyniósł się, zapewne w okolice, z których żona jego pochodzić musiała, do departamentu Gard, o godzinę drogi od Valence, i tam w Bagnols-sur-Cézé zmarł biedny. Namawiałem go do pisania pamiętników, i wiem, że je rozpoczął, — z pewnością coś po nim z nich zostać musiało. Pokój mu w nieznanej mogile. Klimaszewski był dla mnie niemal przerażającym fenomenem istoty, którą znój życia, walka o byt, pozbawiła celu życia. Nie miał już ani ochoty do niego, ani ciekawości, ani dawnego gorącego ducha. Laudator temporis acti, gniewał się, gdy na obrazie jasnym przeszłości, który wyniósł z sobą jak świętość, wskazywano mu skazy i plamy. Piosnka z dawnych lat, wspomnienie osób, które kanonizował i ozłacał, wywoływały jeszcze łzy i uśmiech, — teraźniejszość była mu obcą. Anim mógł mu tego miéć za złe, bo kto w pochodzie zatrzyma się i opóźni, idących przodem nie dogoni. On tak siadł spocząć w swym ogródku przedmiejskim, a świat sobie daléj poszedł bez niego.