Strona:PL JI Kraszewski Listy do nieznajomego 65.jpg

Ta strona została skorygowana.

śniéj. Tak samo Klonowicza może fałszywie, choć dramatycznie pojmujemy, stosunków ówczesnych nie zbadawszy bliżéj. Mamy dotąd szkielety i posągi; żywych wielkości naszych nie znamy. Kochanowski, uciekający od dworu i dostojeństw, śpiewający na grobie Urszulki w Czarnolesiu, stający w obronie przyjaciela; Klonowicz, w walce z Jezui tami, w których szpitalu życie kończy: są to legendy, widma — którym wiele braknie, byśmy z niemi w ściślejszy związek ducha weszli.
Nie mówię już o najbliższych nas poetach, z których jeden tylko Słowacki winien temu, że bliższéj nie miał rodziny — iż się szczerzéj o nim ozwać śmiała krytyka. Połowa żywota Mickiewicza zasłoną przed nami zaciągnięta, Krasińskiego blade oblicze ledwie się zarysowuje. Tymczasem my, co dłużéj nieco żyjemy i widzimy, jak się tworzą legendy, baśnie i najdziwaczniejsze pojęcia z faktów rzeczywistych, których sami, świadkami ich będąc, najlepiéj charakter ocenić możemy — my z góry już przewidziéć możemy, że, po upływie lat kilkunastu lub kilkudziesięciu, widma naszych zmarłych znakomitości do niepoznania zostaną przetworzone.
Nieuniknione to może prawo. Z materyału pozostałego po zmarłych naród tworzy sobie idealne postacie, jakich potrzebuje, które odpowiadają pragnieniom jego i pojęciom. Historya składa się niemal cała z takich posągów, w których więcéj się odbija naród, co je stworzył, niż pozioma i znikoma prawda rzeczywista. Są nieszczęśliwi, którym po zgonie namiętność jakaś obcina uszy i łamie kości; są inni, których obdarza przymiotami, jakich nie mieli, a przynajmniéj je potęguje i zolbrzymia.