Po latach stu, dwiestu, prawda już jest prawie niedoścignioną; można wówczas zarówno potępić jak bronić Nerona i prawie beatyfikować Lukrecyą Borgia.
W historyi literatury, jak w innych częściach dziejów — zmyśleń i przekształceń mnóztwo. Materyał współczesny nawet zabarwiony jest różnie; naleciałości w nim pełno. Jakiéj-że to przenikliwości potrzeba, aby pod grubą warstwą rozmaitych pobielań, stanowiących skorupę, pierwotnéj rzeźby domyślić się rysów! Znałem w życiu ludzi, których już tak przerobiono po zgonie, iż są do — niepoznania.
Człowiek się z tylu składa części różnych, wpływów i sił rozmaitych, iż ocenienie go — zawsze niesłychanie trudne. Wiele w nim własnego, nie mniéj obcego przyswojonego, zresztą w życiu częstokroć niéma téj ścisłéj logiki pozornéj, któréj się wymaga od tego, co kreśli wizerunek pośmiertny. Ludzie się mienią i przeradzają, są sobie nierówni w różnych życia godzinach: o tém biografia i krytyka wié mało i tknąć częstokroć nie śmié anomalij pewnych, aby jéj nie zadano fałszu i niekonsekwencyi.
Mało jest bardzo pisarzy i artystów, którzy-by od razu, zbrojni jak Minerwa, z głowy Jowisza wyszli na świat. Najfałszywsze w świecie to zdanie, że charakterem geniuszu jest jego zjawianie się nagłe w całym blasku. Przeciwnie, badanie dowodzi, iż największe geniusze posiadały siłę tę, którą ma i ludzkość: wzrastania, kształcenia się, doskonalenia. Mierność przychodzi na świat, jaką ma pozostać; brak jéj téj władzy, tego przymiotu najuprzywilejowańszych istot, że mogą rosnąć i potężniéć. Słyszę to twierdzenie o Mickiewiczu, że od razu stanął na wyżynie, jaką miał zająć — jest ono z gruntu fałszywém: pierwsze poezye Mickiewicza ani się go domyślić dozwalają; w innéj sferze widzimy geniusz Rafaela, wychodzący z pieluch Peruginowskich, aż do „Transfiguracyi“. Shakespeare ma widoczne epoki wyrabiania się i wzrostu.
Lecz — przerwijmy; niech na dziś dosyć tego będzie. Jeżeli się jeszcze spotkamy kiedy, choćby znów na tak nieznośnie krótką chwilę, i jeżeli inne wspomnienia dadzą nam mówić o tém — opowiem ci lepiéj żywemi słowy kilka epizodów ciekawych z literackich moich wędrówek po świecie, a między innemi, pamiętnemi bardzo, Kontrakty Kijowskie, w czasie których Michał Grabowski usnął znużony przy czytaniu pierwszych rozdziałów „Listopada“ Rzewuskiego. Wszyscy niemal naówczas osądzili to dzieło za chybione. Pocichu mówiono, że powinien się trzymać téj cudnéj formy Soplicowskiéj,
Strona:PL JI Kraszewski Listy do nieznajomego 66.jpg
Ta strona została skorygowana.