trzydzieści złotych świeżego chleba i bułek. Oprócz tych pierwszej potrzeby wyrobów, wypiekano tu rogale, strucle, a nawet baby wielkanocne wspaniałe i lukrowane i placki do Święconego.
Jak na toż, by uliczce na kwiatach świeżych nie zbywało i wesołych twarzyczek nie brakło, piekarz Niemiec miał córkę Franię, tak pulchną i świeżą jak jego bułeczki; blondynkę, typ czysto germański, coś powolnego, łagodnego, spokojnego, nieznużonego w pracy i jakby oślepłego na pokusy i wesele życia. Chociaż nie źle mówiła po polsku i sama siadywała w sklepie, Frania nie rozumiała nigdy tego co jej o czem innem jak o bułce i rogalu chciał mówić, a choć czasem oczy jej z nudów wlepiały się w ulicę, nic z nich iskierki życia wywołać nie potrafiło. Uśmiechała się wdzięcznie gdy kto kupił dużo, na komplementa odpowiadała milczeniem i wejrzeniem roztargnionem, a stale tylko prosiła każdego przychodnia, żeby drzwi za sobą zamykał. Ojciec stary i kilkoro jeszcze rodzeństwa składały dom, w którym Frania była matką i gospodynią, cierpliwie czekając na jakiego Michel’a mającego się zgłosić o pulchną jej rączkę.
Otóż prawie i cała ludność znajomsza małego Łotoczka. Pomieszkawszy na niej młodzież tak się z nią była oswoiła i przywykła do jej obyczajów , że żaden ruch, krzyk, stuknięcie drzwiami nie były dla niej zagadką; umiano rozpoznać turkot powozu państwa prezydentowstwa, zgadując kiedy wyjeżdżał sam pan lub z córkami; po piosence i głosie rozróżniano chłopców pracujących u Piłsucia, po szmerze sukienki odgadywano przelatującą Różę, po dźwięku szyb każde otwarcie drzwi u piekarza, po chodzie kancelarzystę przesuwającego się pod oknami panny Telesfory.
Cymbusia kulawość piętnowała pochód jego po bruku tak charakterystycznie, że posłany po tytoń, a niecierpliwie oczekiwany z powrotem, zdala po krokach nierównych niechybnie został odgadnięty i drzwi mu otwierano nim klamkę poruszył.
Spokojna to była zresztą i uczciwa uliczka, z której
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/113
Ta strona została skorygowana.