chlerze, nakarmi i napoi, któżby jadł patrząc na głodnych?
Każdy ma swój kątek większy lub mniejszy, ma się gdzie przytulić, bo w imię Syna Człowieczego, gdyby swojego nie miał, do każdych drzwi zapuka i znajdzie schronienie: Pielgrzymują śpiewając ci co miejsca zagrzać nie mogą... w szkółce kształcą się pokolenia nowe, kapłan je zagrzewa do pracy i wytrwania, nikt nikogo nie odpycha, nikt wyższym nad drugiego się nie mieni.
Skalę wielkości ludzkiej zmieniam zupełnie... otaczam szacunkiem tych co go są warci, daję ster moralny ubogim Cyncynatom, im cześć, i pojmuje, że w moim świecie przyjdzie do tego, że bogaty skłoni głowę przed bogatszym od siebie czcią powszechną i poważaniem ludzi.
Znika mi niechęć klas ku sobie, bo klas już nie ma, nie ma zapory, wszyscy mogą wszystko, i idą gdzie chcą byle siły po temu. Od roli jedni przechodzą do handlu, drudzy na świecznik nauki, a od nauki wracają do roli i pługa; do zagona i sochy... Wszędzie zdolność toruje drogi, byle ją ubłogosławiła miłość i uświęciła pokora!
Otóż jeszcze cnota, którą szczepić zamyślam, którą krzewić potrzeba, na której jak na miłości bratniej nowy świat buduję.
Pokora bowiem jest niczem innem jedno miłością braterską w innej szacie, w jednym ze swych objawów czynnych.
Można-li być pokornym bez miłości, albo kochać prawdziwie nie mając w sercu pokory? Wszystkie cnoty są miłością, tak jak wszystkie zmysły jednym zmysłem, a raczej narzędziami jednego. Dajcie mi jaką chcecie cnotę, a okażę wam, że nie płynie żadna, jedno z tego źródła.
W świecie moim pokora jest wielkości cechą, dumę wypędzamy za drzwi i stawim na straży anioła z mieczem ognistym, aby jej więcej do nas nie puszczał.
Ażeby nikt nikogo upokorzyć nie mógł, dosyć jest
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/138
Ta strona została skorygowana.