wedle chrztu, rodziców i świata, ustępowały tym naszym, któreśmy sobie nadawali jak w dawnych wiekach — i Serapion został między nami z przydomkiem tym, który z nim pójść miał na całą drogę życia. Któż z nas zresztą przywiązywał się do nazwiska, i co ono wówczas znaczyło dla tych, którym się chwilami śniło, że będą głowami pokoleń nowych, nowej epoki, ludzkości nowej?
Milczek był sierotą jakich mało na świecie pełnym sierot, nie miał nikogo, nie znał nikogo, ani domyślał się czy spadł z niebios na ziemię, czy wykluł się z czarnej gdzieś na zagonie skiby po wiosennym deszczu o wschodzie słońca. Nie żyli już ci coby mu byli coś o rodzicach powiedzieć mogli, dawno wypielgrzymował z tego kąta, w którym wypadł na świat — jak za mgłą widział pierwsze życia lata. Gdzieś na Litwie głębokiej, w ubogiej chatce, mieszkali ci rodzice nieznani, którzy go tak nielitościwie odumarli w dzieciństwie, zostawując mu łachman nędzy tylko, a Boga za ojca, matkę i rodzinę.
Jeszcze nie powstał na nogi, a już wiedział, że go nikt nie obroni od napaści, że się nim nikt nie zaopiekuje, że musi się wybić z tłumu albo sercem i modlitwą, lub piersią i pięścią hardą. Nieraz psy odbierały mu chleb suchy i z niemi najpierwszej walki się uczył, a im więcej ran odbierał, tem więcej zyskiwał siły.
Rósł tak wsród ludzi i natury sam jeden nikomu nie dając serca, nie dzieląc się z myślami, ale nie umiejąc nienawidzić i zazdrościć nikomu. Słabość tylko i niedołeztwo budzi te uczucia — silny wie że zdobędzie wszystko i czeka. Dzieckiem nie uśmiechał mu się dostatek ani marzył o próżnowaniu, pragnął pracy — czuł, że nią ma zdobyć wszystko.
Długo tak od wsi do wsi błąkał się sierota, ten i ów wabił go ku sobie, ludzie przypatrywali się mu jak towarowi na sprzedaż... będzie miał li barki silne, dłonie twarde, a duszę wytrwałą? Chcieli go zaprządz jak wołu, ale on już czuł opatrznem przeczuciem, że nie
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/16
Ta strona została skorygowana.