Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

świadczy dobitnie o niedojrzałości, powtóre znamionuje podległość rodzicielskiej władzy, po trzecie odkłada ziszczenie wszelkich nadziei najgorętszych na lat kilka, bo akademicy nawet żenić się nie mogą...
— Ale bałamucić się mogą! dodał Teofil.
— Słowem, ten mundur jest to jak pasek dziecinny, dowód, że się jeszcze chodzić samemu nie umie...
— Jednak gdybyś był nieco skromniejszy w żądaniach, przerwał Baltazar, wskazałbym ci osoby, które na zaletach munduru i młodości się znają i cenić je umieją — są to wdowy nieco letnie, damy podżyłe, pragnące się odegrzać wedle metody króla Dawida, i tym podobne istoty. Gdybyś tylko z młodości i piękności kwitował, mógłbyś się zaraz nawet wcale nie źle umieścić.
— A tak! bardzo dziękuję! rzekł Konrad. p
— No i dalej nie masz-że nam co powiedzieć? spytał Longin — a zatem, Cymbusiu szanowny, w antrakcie dawaj wieczerzę, a gorąco na stół wedle przepisu...
Wystąpiły więc owe kotlety z cytrynką, na które zgłodniałych nie potrzeba było prosić, bo ukazanie się ich było znakiem zagłady, mignęły jak błyskawica i poszły jako cień, wedle przepowiedni Longina, rozchodząc się na miseczki i obchodząc bez usługi widelców, bo Bóg, wedle znanego przysłowia, pierwej stworzył palce niż widelce.
Baltazar, który jak się zdaje, najciekawszym ze wszystkiego był kotletów z cytryną, zaraz po nich wyniósł się po cichu chwyciwszy za czapkę, a pozostali gotowali się jeszcze wysłuchać Teofila i Jordana. Pierwszy z nich był łatwy do odgadnienia i nie wiele mógł powiedzieć, drugi mógł wysnuć z siebie całą przędzę różnobarwną, którą kawałkami już znano z codziennych jego wykrzyków... i byliby ich towarzysze pokwitowali może ze spowiedzi, ale nie wypadało wzgardzić tak niemi, wieczór był długi, czasu dosyć na wyznania; dopominano się więc zaległości.