Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

— Ale gdzież znowu! za piętnaście chyba, — rzekł Baltazar.
— A ja mówię za dwadzieścia, zawołał Teofil, daleko to i kto wie czy dożyjemy tej epoki, ale kto z nas żyw na świecie się znajdzie, czemużby nie miał przybyć do Wilna na ten sam dzień, w którym się rozstajemy, abyśmy spojrzeli sobie w oczy i zobaczyli, co z nas też zrobiło życie.
— Niezmiernie poetyczny i młody pomysł — rzekł Baltazar kręcąc głową — ale doprawdy uśmiecha mi się... za lat dwadzieścia! co to z nas będzie? kawał czasu... z niejednego strzępki ledwie zostaną.
— Brawo! wołał Konrad, za lat dwadzieścia! dziś który lipca? piętnasty? dajmy że piętnasty. Wotujemy więc i poprzysięgamy, po upływie lat dwudziestu tych zebrać się tu na Łotoczek, na godzinę szóstą wieczorem, i ci co żywi będą uścisną się a za umarłych nabożeństwo odprawiemy.
— Ja mam nadzieję że wszyscy żywi tn staniemy... zawołał Longin, jak wyglądać będziemy nie zaręczam, ale któżby u licha mizernych lat dwudziestu nie miał w młodej kieszeni?...
Teofil zatarł ręce z radości.
— Potrzeba spisać urzedownie protokół na tyle rąk ile nas tu jest i poprzysiądz spełnienie tej cudnej myśli... Panowie! zawołał z zapałem — słowo! słowo! i jakeśmy wówczas spowiadali się tu z nadziei i marzeń, wyspowiadamy się z życia i ich spełnienia, z jego zawodów i boleści... A zatem, wszyscy przyjmują? nie ma więc opozycji?...
— Ja, rzekł Baltazar poważnie, wotuję tylko paragraf dodatkowy, że ktoby nie mógł dla przeważnej przyczyny znajdować się na umówiony czas w miejscu oznaczonem, przyszle nam spowiedź, to jest curriculum vitae na piśmie... mogą być wypadki, potrzeba obmyśleć wszystko.
— Zawsze z rachunkiem! rzekł Longin... ale dotrzymajcież słowa.
Podniosły się ręce wszystkich i żywy okrzyk za-