Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/191

Ta strona została skorygowana.

świadczył jak gorąco przyjętą została ta propozycja, która dawała w przyszłości nadzieję uściśnienia ręki przyjaciół raz jeszcze...
Dla tem większej pewności, że się przyrzeczenia nie zapomni, każdy z nich wypisał zredagowany przez Teofila artykuł i włożył go z datą, dniem i godziną przyszłości do pugilaresu.
— A zatem, do zobaczenia... za lat dwadzieścia!... uśmiechnął się Longin, radbym z góry wiedzieć kto przyjedzie karetą a kto z nas przysunie się piechotą.
— A jabym rad przeczuł, dołożył Albin — kto z nas tu tylko przywędruje tęsknym duchem z za mogiły... bo śmierć nie oszczędza i tych co są słowem związani.
Rozmawiano tak długo jeszcze, ale powoli wszyscy prawie nagleni wyjazdem i mnóstwem zajęć pilnych, wymykać się zaczęli po wieczerzy, którą gospodarz baczny przyśpieszyć kazał, tak że Teofil, Albin i Serapion zostali sami... I tym wkrótce słów zabrakło do rozmowy, tak jutrzejsza przyszłość ciężyła już na sercach wszystkich.
O samej północy wstali z sofy ostatni i podając ręce Teofilowi, który zasmucony łzy miał w oczach, rozstali się z nim powtarzając po cichu:
— Do widzenia! do widzenia za lat dwadzieścia!

Koniec części pierwszej.