Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

już jej więcej nie porzucił. Jak się to stało, że nikt potem zgubionej książczyny nie szukał, że nikt nawet nie zapytał o nią? nie wiem.
Chłopczyna kładł się z nią spać, i gdy brudny swój zwijał sieniczek na plecach go w ciemny kątek wynosząc, nie powierzał pościałce skarbu, zabierał go i nosił ciągle przy sobie. Stara Ewangeliczka choć dosyć była gruba i spora, tak jakoś umiała przytulić się i ukryć przy piersi, osłonić sukienką, że jej nikt nawet pod nią nie dostrzegł.


Panicze wyjeżdżali do szkół — bo wszędzie dla takich sierot znaleźć się muszą panicze... i nie sieroty im służą, ale oni są dla sierot stworzeni. Panicze wyrosną na wielkie kołki w płocie, które klasy społeczne rozdzielają, a sieroty... panują potem i im i społeczności...
I tu w sam czas Pan Bóg dał właśnie takich paniczów co do szkół jechać musieli wtenczas, gdy Serapion już umiał czytać i potrzebował się uczyć; a paniczom ktoś przecie bóty czyścić musiał i posługiwać, aby mieli więcej czasu nic nie robić. Jakim sposobem Serapion znalazł się na drodze jegomości, gdy jegomość rozmyślał kogo by posłać z paniczami, nie wiem, jakim sposobem zebrało się na oporządzenie sieroty — nie jestem pewny — ale nie szło tu tyle o odzienie dla odartego chłopca, jak raczej o to, by sługa paniczów o ich dostatku poświadczał i goły nie chodził.
Przyjechali do miasteczka, a jeszcze nie było mowy ani myśli nawet, żeby Serapion miał chodzić do szkół, a któżby bóty czyścił? ktoby izbę zabrukaną umiatał? ale jak po objedzie panów, słudzy i pieski i myszki żywią się okruszynami pozostałemi na podłodze, tak on izbę umiótł, gdy bóty poszuwaksował, gdy wszystkie należne odebrał szturchańce, — karmił się książkami, które tam jak trupy na pobojowisku leżały... Z razu przystępował do nich z obawą i strachem, jak dziecię do nabitej strzelby, ale powoli przemijała bo-