— Tylko nie o sercach, — rzekł Albin.
— O sercach się nie mówi, tylko o nosach i kieszeniach, które djable się zmieniły... a humory także... wszystko to postarzało... lat dwadzieścia!
— Cóż bo chcesz wieczności na ziemi! gładząc siwe bakembardy rzekł doktor Baltazar.
— Tak, lat dwadzieścia, to całe najlepsze życie ludzkie! dalej już kończy się czynna epoka, przerwał Teofil, a co się nie wyrobiło przez ten czas, trudno dalej, już po żniwie.
— Protestuję! zawołał gorąco Longin, na którym wódka poskutkowała — zawsze czas do roboty, kto ma siły po temu... Człowiek różnie starzeje, jeden jak nóż miękki zetrze się w rok na chlebie, drugi jak stal na kamieniu tylko zaostrzy... Co to starość i czas? rachuba mylna — bałamuctwo! zresztą żaden z was, ekscypując Baltazara, nie ma wiele więcej nad czterdziestówkę, jesteśmy w pełni sił, a nasi ojcowie, w tej dacie w skórę jeszcze brali i uważali się za smarkaczów. Co do mnie czuję, żem dopiero dojrzał... wyzywam wrogów moich... zobaczycie dopiero, jak ich z mańki zażyję... bylebym znalazł gdzie trochę pieniędzy!!! zobaczymy! zobaczymy.
I pięść groźną podniósł do góry.
Wśród tej przerywanej rozmowy która się jakoś nie kleiła, bo starzy przyjaciele z pewną nieufnością i obawą zdawali się spoglądać na siebie i badać wzajemnie z niedowierzaniem, zaczęto podawać herbatę ze wszelkiemi po angielsku towarzyszącemi jej przekąskami podwieczorkowemi, a dobór ich okazywał wykwintnisia i smakosza. Zamiast Cymbusia co szklanki w kątku tajemniczo nalewał i dolewał, nadpijał i dopełniał, dwóch lokajów w liberji roznosili imbryki, serwetki, filiżanki, owoce, mięsiwa zimne, sery, jaja miękko gotowane; — zamiast otłuczonego fajansowego czajniczka, którego nadwerężona przykrywka sznureczkiem do rączki przymocowaną była, aby ją nie narazić na ostateczne rozbicie — przepyszny serwis srebrny uderzał oczy; — zamiast bułki od piekarza było tysiące przysmaków,
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/205
Ta strona została skorygowana.