trzy tysiące rubli w kieszeni w krótkim czasie, byłem już na drodze, zyskałem sobie reputacją zręcznego człowieka. Przyznaję się teraz, że mi się niepotrzebnie głowa zawróciła, ale nie chciałem sobie żałować, nająłem porządny apartamencik, począłem żyć wygodniej.
Zdaje się, że główny nasz plenipotent jakoś w salonach obok siebie mnie widując, i z subalterna uważając, żem się rychło wspiął na prawie mu równego w towarzystwie, musiał to wziąć za złe, skrzywił się, a nawet powziął jakieś podejrzenia.
Był to już wielki pan całą gębą, lubił żeby mu się kłaniano, jam tak dalece płaszczyć się nie umiał i to mi na złe wyszło. Raz, drugi począł mnie w zgromadzeniach traktować z góry, to mi się nie podobało, on sobie, ja sobie się nadąłem. Nie przyszło do starcia, ale chłód został, i w krótkim czasie, ni z tego ni z owego plenipotencją mi cofnął. Jam się rozśmiał, a że mi Pan Bóg dał dobrą gębę, począłem gadać potroszę, tłómacząc ludziom, jak się to smażą interesa księcia, i jak ubogich odzierają dla zbogacenia jednego trutnia.
Jakkolwiek ludzie o tem, co się robiło bardzo dobrze wiedzieli, ale wszędzie chodzi o to jak się rzecz przedstawia, rozdmuchany ogień począł płonąć i plenipotent dowiedział się, że jam mu piwa nawarzył. W dodatku poddmuchnąłem kredytorom jak się mieli bronić, co robić i jak w razie układu komplanacje podpisywać; podjąłem się wreszcie parę interesów przeciw masie. Chociażem się z tem ukrywał, poznał moją rękę pan... i otóż państwo macie całą przyczynę nieszczęść mojego życia.
Same okoliczności nastręczyły mi rolę, jaką miałem odegrać, i drogę, którą mi obrać wypadało; musiałem się, walcząc z niepoczciwym, oblec w cnotę i prawość, a rola ta na początek dla młodego człowieka wcale dobra. Czego się śmiejecie? ja nic nie myślę obwijać w bawełnę.
Chodziłem po mieście i w ten sposób tłumaczyłem położenie moje, że użyty przez plenipotenta do czarnej
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/208
Ta strona została skorygowana.