jaźń, przemogła ciekawość, i zaczytywał się, choć nic jeszcze zrozumieć nie mógł.
W Ewangeliczce jeszcze wszystko było proste, jasne a wielkie... świeciła ona jak słoneczko krągłe nad światem, — książki inne wydawały mu się jak małe lampki, w których pełno szrubek i knocików, szkiełek i prętów, a blasku nie wiele. I postrzegł Serapionek, że nic nie umiał oprócz Boga chwalić... ludzie zaś wiele innych rzeczy od niego potrzebowali. Zewsząd go coś nęciło do książki, spotykał się z nią co chwila jak z nieuchronnem przeznaczeniem, i nie rzekł jej nigdy: czemuż mnie prześladujesz? — Od jednej przechodził do drugiej, do trzeciej, póki nie schwycił końca nitki co go wewnątrz tych kletek ciemnych poprowadzić miała.
Zresztą czego panicze klepiąc sie uczyć nie chcieli, to on bóty im czyszcząc mimowolnie chwytał w powietrzu, a nieraz podszepnął w złym razie zakłopotanemu paniczowi, gdy do wypróbowania przyszło. Nikt tam na to nie zważał, bo chłopiec miny nie miał sprytnej, spokojny był do zbytku, dowcipu nie okazywał żadnego i ochoty do popisu nie miał wcale; — a był tam stary, stary bakałarz prosty, co paniczów pilnował, — nie wiele on umiał, ale serca miał dużo i często poczciwą łzę na oku.
Istota to była od urodzenia skazana na długie męczarnie, okryta już siwizną, nie skarżąca się nigdy, wzdychająca czasem, osierocona, samotna, chleb pożywająca w pocie czoła i utęsknieniu, — w której mieszkała litość, choć sam on nie doznał jej od nikogo. Pracą własną powolną wyszedł on z nieuka na precoptora, z popychanego posługacza na poważne krzesło mentorskie, na którem usiadł dla chleba — ale ono było rozpalonym rosztem, na którym piec się musiał. Ani żony, ani dzieci, ani brata, ani przyjaciela, — miał dwa wazoniki na oknie, stary kijek sękaty i papierową tabakierkę, którą mu ksiądz prefekt darował, rozczulony tem, że go z papierka zażywającego widywał. On paniczów przeprowadzał do szkoły, wyprowadzał na przechadzkę, udawał że im rozkazuje, a w istocie od-
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/21
Ta strona została skorygowana.