ale młodemu i nieznanemu, ubogiemu i splamionemu, nikt i palca nie wyciągnął. Wszystkie drzwi mi zamknięto, na ulicy uciekano odemnie, odwracano twarz aby się nie ukłonić, udawano że mnie sobie nie przypominano. Chciałem się podźwignąć, nie było sposobu, bo ta nieszczęsna plenipotencja stała w aktach, a mnie nikt już nie wierzył.
Wszyscy mnie mieli teraz za narzędzie tajemnicze plenipotenta, i osobiste moje znaczenie upadło bezpowrotnie.
— Widzisz więc Longinie, że cnota a prawda najlepiej prowadzą do celu, rzekł kapłan.
— Stare to dzieje! odparł Longin — jak komu księżuniu, jak komu, nie ma prawidła bez wyjątku, ja jeszcze nie tracę nadziei. Ale posłuchajcie-no co się dzieje... Chodząc około tych interesów tom zyskał, żem nabrał wprawy i nosa; chociaż mi się środki wyczerpały i ciasno a kręto było koło mnie, jednak żyć miałem z czego, i znano mnie jako dobrego w złych razach doradźcę. Nastręczałem się zresztą i sam do spraw, szukałem ludzi, miałem tyle, że nie mogłem umrzeć z głodu. Zwłaszcza też krzywe interesa szły teraz do mnie, a na tych się najlepiej zyskuje. Powoli znów odrabiać się zaczynałem i wchodzić między ludzi, którzy mnie potroszę przyjmowali. Choć czasem kto nosem zakręcił, jam nie dbał. Zrobiłem sobie swoje kółko i towarzystwo, a żem zawsze lubił życie, nie oszczędzałem w pocie czoła zarobionego grosza. Z przeproszeniem wszystkich tu znajdujących się doktorów, poznałem się wówczas z panem Surginem, którego pamiętacie może z uniwersytetu, chodził na medycynę z nami i skończył przy nas cum summa laude. Ożenił się potem z ubogą ale ładną na podziw dziewczyną, która, gdym wszedł do ich domu, zaczynała dopiero rozkwitać w całym blasku, a małżeństwo właśnie po przejściu latek miodowych, skłaniało się ku epoce chłodu i przyjaźni — trafiłem więc w porę. Surginowa była śliczna jak anioł, romansowa bardzo i potrzebująca wielbicieli więcej jeszcze niż kochanków. Mąż całe dnie
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/211
Ta strona została skorygowana.