pędził za domem i jakoś ostygł był dla niej... No! co było do czynienia? hę? wziąłem się do jejmości... widzę że brwi marszczycie Katony — e! e! dajcie no pokój! hipokryci! kto z was nie ma podobnych grzechów na sumieniu? To bieda, żem ja tu znowu idąc przebojem, tak wlazł jak tam wprzód z plenipotentem. Surgina znaliście, zawsze był oryginał, zaraz się przekonacie do jakiego stopnia. Raz, niespodzianie w nieprzyzwoitej godzinie zszedł mnie z żoną poufale zabawiającego się, bom klęczał przed nią i głowę miał na kolanach ślicznotki... podsłuchał niepoczciwy cośmy z sobą mówili, zwyczajne błazeństwa zakochanych, że życie bym dał dla niej, a ona mi odpowiadała, że nigdy nikogo nie kochała nademnie!...
Kiedy my tak gramy sobie w uczucia — wśród tych czułych a głupich zwierzeń, buch! otwierają się drzwi, wchodzi gdyby konsul rzymski, poważny a blady jak ściana mój Surgin, bo żonę kochał bardzo, choć tego okazać nie umiał — staje widmem przed nami, zakłada ręce na piersi i płakać zaczyna wielkiemi łzami... Jam osłupiał, ona krzyknęła i zaczęła spazmować.
Chciałem opamiętawszy się uciekać i zostawić ich z sobą samych, żeby się pogodzili, ale Surgin pochwycił mnie i pchnął silnie.
— Stój! woła — odebrałeś mi jej serce, odarłeś mnie z jedynego szczęścia na ziemi, nie obwiniam cię o to, tem mniej słabą kobiete, którą słowem omamić łatwo, a sercem pociągnąć. Dziś to już o mnie i moją obrazę nie chodzi, idzie o nią, o jej przyszłość i szczęście... ona żyć ze mną nie może, bierz ją i uczyń szczęśliwą, a pamiętaj że się o to u ciebie srogo dopomnę... jeśli jedna łza pociecze z jej oka...
Tak ślicznie wydeklamowawszy monolog, ustąpił z placu, a mnie w najgłupszem zostawił położeniu, bo musiałem panią Surginowe wziąć do siebie, a żyć z cudzą żoną, zawsze to jakoś rzecz dla ludzi, a zwłaszcza żonatych, nieprzyjemna do widzenia... Z tego powodu znowu ludzie się odemnie odstrychnęli i musiałem zostać w nieciekawem kółku bannitów społe-
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/212
Ta strona została skorygowana.