szów. Wiem że wielu zaprzecza tym wspomnieniom raju w duszy dziewiczej, któreby jakiś byt przedświatowy i nie orthodoksyjny znamionowały, ale cóż może zbić fakt żelazny? dosyć spojrzeć we własną duszę, żeby postrzedz że nie do ziemi jesteśmy stworzeni, aniśmy wyszli z tej ziemi; dusza nie pamięta bo nie była, ale naturą swą nieśmiertelną tęskni i wyrywa się, przeczuwa i boleje. Dla czegoż później żywot smutny i blady ściera z nas cośmy na sobie mieli pochodzenia niebieskiego? dla czego wszystko się spika aby nas uczynić ludźmi zwierzętami, zamiast ludzi aniołów, aby nas kolonistów innej ojczyzny do tego wygnania przywiązać?...
— Ślicznie mówi, przerwał Longin, ale dla czegoż, kochanie, nie idziesz na pustynię i nie obleczesz się szatą pustelniczą, nie posypiesz głowy popiołem i nie zatopisz się w kontemplacji niebios, a wozisz z sobą likwory, szynkę westfalską i sery angielskie, które nie zdają się przypominać niebieskiej ojczyzny?
Albin się uśmiechnął.
— Dziś, rzekł, jestem już istotą zgasłą, żyjącą ciałem tylko, ułomną, znałogowaną, nieszczęśliwą...
— A na twarzy wcale tego nie widać, boś podobien róży Jerychońskiej, czy... Saronu!!
— Robię co mogę aby się na coś przydać na świecie i nie być ciężarem nieużytecznym, alem słaby — obyczaje i nawyknienie zrobiły ze mnie poczciwego ale niedołężnego Sybarytę.
— Dobrze żeś się przyznał, rzekł Longin, teraz już nie przerywam i słucham dalszego ciągu dziejów; mówisz wcale przyjemnie. Spodziewam się żeś też zaniechał przerabiania świata, o którem marzyłeś tyle, przekonawszy się, że to tylko drugi tom romansu z Anusią.
— W tem toś się trochę omylił, przerwał Albin, nie znasz jeszcze co to jest egoizm takiego jak ja Sybaryty... listek róży złożony we dwoje dokucza śpiącemu, ależ i cierpienie ludzi, na które zmuszony patrzeć, jest dlań nie do zniesienia. W tem egoizm bywa narzędziem dobrego i pobudką cnoty, musimy uszczęśliwiać
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/265
Ta strona została skorygowana.