szpakowate miotły, dwa tej brody końce. Brwi także miał wyrosłe ogromne i na oczy zwieszone, ale pomimo tego wyraz oblicza łagodny i poczciwy, kiedy go nie gniewano. Dzieci i słabych lubił, tym go i za brodę targać było wolno, ale z mocnemi i upartemi nie borgował, i na wojnie w drogę mu włazić nie było bezpiecznie. Siły był takiej, że wołu schwyciwszy za rogi przez płot przerzucał, a konia dosiadłszy, gdy go ścisnął, w śmierć zdusił, pięścią stoły rozbijał, a podkowy łamał gdyby chrościane.
Brat Ćwieczek, choć rodzoniuteńki Gwoździka z jednej matki i ojca, cale inną miał minę, naprzód choć podtuptany i o rok tylko od niego młodszy, lubił młodego udawać; słuszniejszy od brata, smukły, z twarzy piękny, brodę strzygł, włosy zaplatał i baba mu je na kasztanowato farbowała, ale od słońca w rude wpadały... dawniej tego tak jak dziś nie umiano[1]. Blady, chudy, oczy miewał czerwone i zaraz w nim było znać hulakę; za kobietami latał, błaznami się otaczał, śmiechem i zabawką całe dnie przepędzał, i tak na oko był to człowiek choć go do rany przyłożyć, ale... miał swe ale.
Z lada żebrakiem za dobry żarcik gotów się był w twarz pocmokać, lada włóczęgę co go zabawił, sadzał do stołu z sobą, okrywał purpurą i władzę mu dawał; jednak niechże go kto obraził, nie zapomniał do śmierci, nie wybaczył choćby u nóg jego leżał. Przytem zdania swojego nie miał, dziś czarno, jutro biało, nareszcie szaro, w końcu niewiedzieć co — co mu kto szepnął to przyjął, ni ładu, ni składu, ani w sercu ani w głowie. Ożenił się był ladajako z ładną dziewczyną, która go w pole wyprowadziła i jedną mu tylko po sobie zostawiła córkę, nazywano ją Lalą...
Po śmierci jej, owdowiawszy, do służebnych się zalecał i potem je za mąż za dworaków wydając, w coraz to nowe plącząc się miłostki, doszedł do tego nareszcie,
- ↑ Dziś jak wiadomo zamiast w rudą barwę wpadają w fiolet, co daleko przyjemniejszem jest dla oka.
(Przypisek Wydawcy.)