druga Kostycha obiecywała mu spotkanie z bardzo możnym królem, który miał go uczynić dziedzicem państwa swojego, trzecia Jaga podarowała mu jako talizman na podróż piszczałkę, na której zagrawszy mógł ją w najodleglejszym końcu świata przywołać w pomoc sobie, ale nic z przyszłości powiedzieć nie chciała; czwarta... piąta... aż do siódmej, wszystkie bredziły ni to ni owo, jedne ze strachu, drugie ze złości, inne żeby się prędzej uwolnić i do chat w lesie drapnąć, gdzie swoje koty na przypieckach pilnujące domów zostawiły i naturalnie nie bardzo były spokojne.
Koniec końców, to tylko z owych siedmiu proroctw można było wyrozumieć, że królewicz wiele doświadczywszy miał powrócić do domu rodzicielskiego calucheńki, bez szwanku, ożenić się i panować szczęśliwie. Królowej o to tylko chodziło, żeby mu się nic nie stało, Gwoździkowi żeby królestwo bezpotomnie nie zeszło na brata Ćwieczka — oboje się uspokoili.
W chwili właśnie gdy w podróż miano wyprawiać Rumianka, dwaj bracia królowie mocno się byli powaśnili z sobą i wynikły ztąd bardzo przykre i niespodziane następstwa. Ćwieczek siedząc na Stołpeckim dworze, choć mu i ptasiego mleka nie brakło, bo trzymano na stajni trzy pary strusic zielonych jakich dziś już nie ma na świecie, które dostarczały śmietanki do rannej kawy — jak z razu znosił swą dolę cerpliwie, tak potem z próżnowania począł się w różne mieszać intrygi.
Owa klucznica, którą przy sobie trzymał, farbująca się burakiem i czernicami, owładała starym zupełnie, a że jej żal było postradanego królestwa, w którem się jak szara gęś rządziła, podburzała wydziedziczonego pana przeciwko bratu... Ztąd nieustanne plotki, król coś tam powiedział przy stole, królowa się o coś nakrzywiła na Ćwieczka, któś z dworzan śmiał się lekko o nim odezwać. Jak zaczęli jątrzyć brata przeciw bratu, jak jęli im sadła gorącego za skórę nalewać, do tego przyszło, że o mało znowu Ćwieczek i klucznica nie dostali się na chleb i wodę do wieżycy zamkowej, bo
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/288
Ta strona została skorygowana.