Paliwoda wyprzedzał orszak do noclegu, a Motylica dowodzący przednią strażą na skrzydlatym jadący koniu to się po ziemi toczył, to na powietrze wzbijał w niepohamowanym pędzie.
Jadą tedy, jadą aż zmrok padać poczyna, a żywej duszy nie widać, ani mieszkania, ani wioski, ani chałupy, a puszcza ciemna i gęsta rozpościera się przed niemi. Królewiczowi nudzić się poczęło, i nie przywykły do niewygody, nie mógł pojąć jak na pierwsze żądanie zaraz mu się gospoda nie zjawi wśród drogi. Liziłapa uczucie to znajdował wzniosłem, naturalnem i szlachetnem, dowodząc że żywioły powinny słuchać człowieka, a szczególniej takiego jak królewicz.
Dobrze się już zciemniało i burza rycząc nadchodziła, gdy ujrzano światełko i pokazała się chałupka, ale tak maleńka i nizka, biedna i uboga, że się w niej królewiczowi strasznem zdawało i od burzy schronić. Ale cóż miał począć? deszcz kropił, rozbito namioty dla dworu, a Rumianek wpadł głową stuknąwszy o uszak, do chałupki.
Była to owa sławna chatka na kurzej nóżce stojąca, w której mieszkał znany z mądrości Chochoł, starzec mający już tysiąc sto sześćdziesiąt i dwa lata, z brodą tak długą że ją sobie musiał za pas zakładać, wzrostu małego, łysiuteńki i zaschły od lat tysiąca, żywiąc się orzechami, korzonkami i wodą, na rozmyślaniu i samotności. Niegdyś był to rycerz wielki, ale po świetnych zwycięztwach i zdobytej u świata sławie, tak sobie ludzi obrzydził i pogardził niemi, że królestwo porzuciwszy, poszedł na puszczę i więcej nie chciał mieć do czynienia z człowiekiem. Przyjmował wszakże gości tym traktem niekiedy przejeżdżających, lub umyślnie do niego po radę przybyłych uprzejmie, i nikt odeń bez zdrowego zasiłku nie odszedł.
Chociaż nikt mu nie mógł dać wprzódy wiedzieć o Rumianku, przyjął go bynajmniej niezadziwiony i od razu poznał kto był, ale nie kłaniając mu się jak drudzy i nie wstając z ławy, poprosił go do ognia i stołu na którym plastr miodu, orzechy, chleb i woda stały.
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/295
Ta strona została skorygowana.